Niedziela, 14 kwietnia 2013
Pierwsza 40
To bardzo miłe uczucie, kiedy można jechać rowerem i nie zastanawiać się nad jego stanem technicznym tylko czerpać przyjemność z jazdy. Choć było trochę pochmurno po obiedzie ruszyłem przed siebie.
Okazało się, że choć temperatura oscylowała w okolicach 12 stopni, to nie było tak źle. Biorąc sobie do serca poprzednie obietnice, dziś ubrałem tylko 1 koszulkę termoaktywną z krótkim rękawem a potem na to jedynie bluza sportowa. Z początku było chłodno, później już ok. Słońce czasem wyglądało z za chmur i w tym czasie na plecach czułem przyjemne ciepełko. Szkoda, ze mało było takich chwil. Nie ma się co oszukiwać, nadal czuć jeszcze pozostałości zimna a najbardziej w zimnym wietrze. Ogólnie pola, lasy czy przydrożne rowy nada wyglądają na surowe i zamarłe w zimowym śnie. Natura będzie musiała długo naprawiać straty by wszystko ogrzać.
Ja tymczasem rozkoszowałem się jazdą i odbiłem nawet w prawo robiąc podjazd na wzniesienie, by potem zjechać kawałek dalej w miejscu w którym zawsze chciałem zjechać pamiętając je z dzieciństwa. Wiatr na górze wiał tak, że nie ryzykowałem przeziębienia i zjechałem powoli ze średnią ok 20km/h. Naprawdę ten wiatr był cholernie zimny, na dole na szczęście nie był już tak odczuwalny.
Cały czas słuchałem sobie muzyki i po ok 30 kilometrach postanowiłem zdjąć słuchawki by osłuchać jak tam chodzi rower. Niestety cicho nie było. W suporcie trzeszczało za każdym przekręceniem korby. Od razu w głowie rozpocząłem długi proces myślenia co to cholera może być. Bo przecież tak, wczoraj dokręciłem śrubę prawej korby, lewy pedał zrobiony, osłonka ustawiona i nie ma prawa obcierać o łańcuch, gwint suportu jest zabezpieczony tak, że problemem to będzie go ewentualnie odkręcić. No więc co tak trzeszczy?
Odpowiedź znalazłem gdy zatrzymałem się by posłuchać tego na poboczu. Łożysko i to co gorsza możliwe, że z mojej winy! Tak bowiem ostatnio konserwując rower psikałem jak najęty WD40 a przecież on oczyszcza i wypłukuje smar. Tak więc po powrocie do domu położyłem rower na bok i wlałem dozownikiem oleju do supportu. Teraz leży sobie cały czas a olej rozprowadza się w środku. Mam nadzieję, że zda to egzamin, a jak nie to będę kombinował inaczej. W każdym bądź razie trzeszczenie nie miało wpływu na jazdę i cały czas wszystko szło lekko i płynnie. Sama przyjemność niedzielnego wypadu!





Okazało się, że choć temperatura oscylowała w okolicach 12 stopni, to nie było tak źle. Biorąc sobie do serca poprzednie obietnice, dziś ubrałem tylko 1 koszulkę termoaktywną z krótkim rękawem a potem na to jedynie bluza sportowa. Z początku było chłodno, później już ok. Słońce czasem wyglądało z za chmur i w tym czasie na plecach czułem przyjemne ciepełko. Szkoda, ze mało było takich chwil. Nie ma się co oszukiwać, nadal czuć jeszcze pozostałości zimna a najbardziej w zimnym wietrze. Ogólnie pola, lasy czy przydrożne rowy nada wyglądają na surowe i zamarłe w zimowym śnie. Natura będzie musiała długo naprawiać straty by wszystko ogrzać.
Ja tymczasem rozkoszowałem się jazdą i odbiłem nawet w prawo robiąc podjazd na wzniesienie, by potem zjechać kawałek dalej w miejscu w którym zawsze chciałem zjechać pamiętając je z dzieciństwa. Wiatr na górze wiał tak, że nie ryzykowałem przeziębienia i zjechałem powoli ze średnią ok 20km/h. Naprawdę ten wiatr był cholernie zimny, na dole na szczęście nie był już tak odczuwalny.
Cały czas słuchałem sobie muzyki i po ok 30 kilometrach postanowiłem zdjąć słuchawki by osłuchać jak tam chodzi rower. Niestety cicho nie było. W suporcie trzeszczało za każdym przekręceniem korby. Od razu w głowie rozpocząłem długi proces myślenia co to cholera może być. Bo przecież tak, wczoraj dokręciłem śrubę prawej korby, lewy pedał zrobiony, osłonka ustawiona i nie ma prawa obcierać o łańcuch, gwint suportu jest zabezpieczony tak, że problemem to będzie go ewentualnie odkręcić. No więc co tak trzeszczy?
Odpowiedź znalazłem gdy zatrzymałem się by posłuchać tego na poboczu. Łożysko i to co gorsza możliwe, że z mojej winy! Tak bowiem ostatnio konserwując rower psikałem jak najęty WD40 a przecież on oczyszcza i wypłukuje smar. Tak więc po powrocie do domu położyłem rower na bok i wlałem dozownikiem oleju do supportu. Teraz leży sobie cały czas a olej rozprowadza się w środku. Mam nadzieję, że zda to egzamin, a jak nie to będę kombinował inaczej. W każdym bądź razie trzeszczenie nie miało wpływu na jazdę i cały czas wszystko szło lekko i płynnie. Sama przyjemność niedzielnego wypadu!

Wszystko gotowe? No to możemy ruszać!© MrHead

Krzyż we wsi Zawada© MrHead

Dobrze czasem popatrzeć na las z góry!© MrHead

Zawsze chciałem zjechać w dół tą drogą. Dziś się udało, ale wiatr nie pozwolił na szaleństwa z prędkością.© MrHead

Smarowanie suopportu in progress.© MrHead
- DST 43.00km
- Czas 02:08
- VAVG 20.16km/h
- VMAX 32.90km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 930kcal
- Sprzęt J.Notter (Emeryt)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
WD-40 jest fajne :) Ale niestety na krótką metę...
lukasz78 - 17:06 niedziela, 14 kwietnia 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!