Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9481.55 km
  • Km w terenie: 1675.50 km (17.67%)
  • Czas na rowerze: 24d 19h 04m
  • Prędkość średnia: 15.01 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MrHead.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2012

Dystans całkowity:217.51 km (w terenie 48.00 km; 22.07%)
Czas w ruchu:19:16
Średnia prędkość:11.29 km/h
Maksymalna prędkość:34.60 km/h
Suma kalorii:4043 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:18.13 km i 1h 36m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 31 grudnia 2012

Nowy Duninów Zdobyty po raz 3. Plan zrealizowany!

Udało się! Plan został zrealizowany i w tym roku przejechałem ponad 2000 km! Dla jednych to mało dla innych średnio, jeszcze inni powiedzą, że to dużo. Dla mnie osobiście jest to duży sukces. Jednakże nie mogę powiedzieć, że ten rok choć zaglądając w statystyki można odnieść takie nieomylne wrażenie, jest rekordowy.
Pod jednym względem na pewno, mianowicie rekordowy w ilości udokumentowanych, zarejestrowanych kilometrów. Nie zapominam jednak o kilku latach wstecz, kiedy to co prawda miałem licznik, ale nie znałem tej strony a jeździłem bardzo intensywnie. Tak czy inaczej to właśnie teraz odnotowałem jeden z lepszych wyników życiowych.

A jak to się dziś zaczęło? Wstałem dość wcześnie rano po 8:30. Od razu zacząłem przygotowania. Najpierw śniadanie czyli makaron al-dente z jajkami podsmażony na patelni. Potem herbata według przepisu gada bagiennego, wlana do pożyczonego od kolegi termosu, ponieważ mój popsułem kilka dni temu. Potem nasmarowałem twarz tłustym kremem a usta szminką ochronną. Do tego jeszcze antyperspirant i dopiero po tym ubrałem koszulki termoaktywne. 2 pary skarpet, spodnie, kurtka i glany. Telefony naładowane przez noc, więc Nokia jako nawigacja, SE jako radio i mp3. Licznik wyzerowany, torba z najpotrzebniejszymi rzeczami spakowana. Można ruszać!
Zanim jednak wyjechałem na długą prostą, pomyślałem, że odwiedzę sklep rowerowy tak profilaktycznie pytając czy mają może te kominiarki do jazdy w mrozach? Mieli więc kupiłem i założyłem dość niedbale za pierwszym razem i wyglądałem w niej tak:


Ja w moim nowym nabytku po pierwszym niedokładnym założeniu. © KornFanHead


Potem kiedy kupowałem chusteczki w kiosku, w odbiciu szyby zobaczyłem ten czubek i go zniwelowałem. Jeszcze tylko wizyta w spożywczaku po czekoladę i GO!
Wszystko szło pięknie do 4 kilometra, nagle support znowu zaczął skrzeczeć jak stare nieoliwione drzwi od stodoły podczas otwierania. Oczywiście wkurzyłem się, ale postanowiłem że tym razem nie będę się tym przejmował. Zatrzymałem się jedynie by zdjąć kominiarkę, bo dziś naprawdę było ciepło i całą trasę temperatura oscylowała między 5 a 6,5 stopnia.
W dalszej drodze zatrzymałem się na chwilę nad jeziorem lubiechowskim by zrobić min. to zdjęcie:


Jezioro lubiechowskie, od wczoraj nic się nie zmieniło © KornFanHead


Było to miejsce w którym byliśmy wczoraj z kumplem a dziś był to początkowy przystanek. Pomknąłem dalej czując jak coraz mi cieplej, bo nie dość, że było ogólnie ciepło to jeszcze z wiatrem!

Pierwszą przerwę na posilenie się zrobiłem nad jeziorem skrzyneckim.


Pierwszy dłuższy postój. Ciepła herbata i podziwianie widoków. © KornFanHead

Zimą widać, że jest mniej wody w jeziorze. W lato zakryła by prawie całą oponę. © KornFanHead


Po chwili pokrzepienia pojechałem dalej i w krótkim leśnym odcinku zaliczyłem pierwszą ucieczkę przed psem. Długo nie dawał za wygraną, ale w końcu odpuścił.
Niedługo potem dotarłem do granicy województw i znalazłem się na Mazowszu.

Nowy Duninów zaprasza, a to jeszcze nawet nie połowa drogi do celu. © KornFanHead

Znowu na znanym szlaku, który z czasem wydaje się coraz krótszy. © KornFanHead


Od tej chwili przede mną długa prosta i jeden zakręt w lewo a potem druga prosta i Duninów. Wszystko ładnie, pięknie a tymczasem support skrzeczał jak oszalały. W końcu coś w nim strzeliło i zrobił się spory luz, ale przestało tak mocno skrzeczeć.
Cóż byłem za daleko by się wracać i pomyślałem sobie tak - "Dobra zobaczymy kto dłużej wytrzyma, ja czy ty. Jak się posypiesz, to wrócę na pieszo do domu, ale nie zawrócę". I tym sposobem zacząłem ignorować awarię i przeć do przodu.
10 kilometrów dalej zaczął się nowy problem ale tym razem nie z rowerem a z odzieżą. Koszulka która była 1 warstwą przestała oddawać pot dalej i kleiła się do mnie, a że była schłodzona bałem się, że mnie przeziębi. Moja reakcja była szybka, obiłem z drogi głównej Gostynin - Nowy Duninów, w las i tam rozebrałem się szybko do pasa i założyłem na siebie jedynie drugą koszulkę a na to kurtkę. Ulga niewysłowiona, było ciepło i sucho a przepocona koszulka którą zdjąłem, trafiła do reklamówki a potem na dnie torby. Od razu wypiłem też połowę herbaty z termosu, który jak się okazało był szczelny, ale jak to z "pociskami" bywa, nie trzymał tak dobrze jak stare szklane i herbata była ciepła ale nie gorąca.
Trochę się jeszcze rozruszałem i dalej w drogę by po kilku kilometrach znaleźć się w Nowym Duninowie.


Przy tablicy "Nowy Duninów" z wynikiem oznajmiającym, że jakby nie patrzeć plan się uda! © KornFanHead

Nowy Duninów zdobyty po raz 3 w tym roku! © KornFanHead


Na zwiedzanie w zasadzie nie było dużo czasu, bo jednak jest chłodno a po za tym, chciałem wrócić do domu przed zmrokiem. Zauważyłem jednak pewne zmiany. Pół roku temu widziałem w zespole parkowym ciężki sprzęt, okazało się, że to prace remontowo-pielęgnacyjne i robili tam sztuczne stawy z fontannami.
Jeden z nowych zbiorników wodnych w zepole pałacowo-parkowym © KornFanHead


Sztuczna zatoka w surowej odsłonie. © KornFanHead

Wisła i gdzieś tam w oddali po prawej kominy Petrochemi Płock © KornFanHead


Na bulwarach zrobiłem sobie przerwę, wypiłem 2 kubki herbaty i zjadłem pół czekolady. Spotkał mnie tam mały piesek, który patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Miał niestety złamaną tylną łapkę i chciałem mu jakoś pomóc w niedoli. Ułamałem kawałek czekolady, choć wiem, że w sumie psom nie wolno jej jeść. Powąchał ją i nie wzbudził zainteresowania patrząc na mnie dalej.
Żałowałem wtedy, że nie wziąłem jakiejś kanapki. Oddałbym mu całą.

Nie było jednak czasu na zbyt długi postój i czas było ruszać w powrotną drogę.
Chciałem zrobić ponownie zdjęcie mojego odbicia w drogowym lustrze, ale jakiś miejscowy stał niedaleko i patrzył na mnie wzrokiem, jakbym mu matkę naleśnikiem zabił. Miałem wrażenie, że zaraz rzuci się na mnie a przynajmniej będzie miał jakieś wonty. Nie było opcji zrobić zdjęcia, bo jeśli by na mnie ruszył nie zdążyłbym odłożyć telefonu do kieszeni i robić uniki.
Choć pojechałem w boczną uliczkę, licząc że odejdzie albo odjedzie bo chyba czekał na kogoś kto miał go zabrać, po powrocie z zaułka, stał tam cały czas, więc odpuściłem i pojechałem dalej. Tak jak poprzednio z kumplem, lasami szlakiem konnym.
Miało to swoje uzasadnienie, po pierwsze droga powrotna była pod wiatr więc w lesie było spokojniej. Po drugie brałem pod uwagę fakt, że miałem na sobie tylko 2 warstwy ubrań, a już czułem, że i ta koszulka ledwo daje radę. Na szczęście jakoś dawała radę i jedyne na czym się skupiałem to utrzymanie prędkości na poziomie 15km/h co w lesie takie proste nie jest. Było kilka zlodowaceń w zagłębieniach i koleinach, ale szczęśliwie nie zaliczyłem gleby. Jadąc po lesie odkryłem przyczynę przez którą zgubiłem wtedy licznik. Przeglądając funkcje licznika poczułem, że wystarczy delikatnie dotknąć bolca odbezpieczania a już licznik jest luźno. Kiedy się go puści licznik tkwi ale o takie przypadkowe odbezpieczenie w drodze nie trudno, więc trzeba mieć się na baczności.

Stare samotne drzewo jeszcze trwa... © KornFanHead

W końcu udało mi się dojechać do województwa kujawsko-pomorskiego i poczułem lekką ulgę, że już nie tak daleko do domu. W myślach wciąż walczyłem z pytaniem, czy się przeziębię czy nie. Zadzwoniłem do domu by pilnowali pieca i by nagrzali mi wodę na gorącą kąpiel.
Po dojechaniu do głównej żużlówki miałem 2 wyjścia, albo odbić w lewo i dojechać do Skrzynek, gdzie miałem pierwszy postój. Albo prosto lasem do Krzewentu. Odgłosy wiatru w koronach drzew przekonały mnie, że rozsądniej będzie prosto lasem.


Już w kujawsko-pomorskim. Las spokojny a do domu jeszcze 15 km. © KornFanHead


Przed wyjazdem z lasu przystanąłem na chwilę i napiłem się ledwo ciepłej herbaty z termosu. Po czym znowu w drogę. Wyjazd na asfalt w Krzewencie i potwierdziła się moja słuszność jazdy lasem. Wiatr dał o sobie znać, ale jeszcze nie było tak źle jadąc na skraju lasu. Gorzej było jak już jechałem Dębniakami i Grodztwem. 12-10 km/h i wiatr grający na kapturze.
I kolejny problem, na liczniki 58km zrobionych, a przecież do domu blisko a miało być 62 co najmniej. Po wjeździe na górkę było już 60 więc postanowiłem objechać miasto dookoła i jak zaparkowałem rower w komórce na liczniku było 63,100. Uff udało się.


Tuż po ukończonej trasie. Dowód na to, że dystans został osiągniety. © KornFanHead


Wspomnę jeszcze o tym, że bateria w Nokii choć potężna, jest totalnie nie odporna na niskie temperatury. Choć ładowana całą noc i pełna przed wyjazdem, już w Duninowie zaczęła mi jęczeć, że ma się ku rozładowaniu i włącza tryb oszczędnościowy. Wiadomo jednak, że wytrzymała do domu i pewnie jeszcze trochę by pociągnęła, ale po co jęczy mi 2 godziny, że ma dość?
Po za tym po wykonanym telefonie wysypał się Sports-Tracker i Endomondo i włączyłem je od nowa. Szkoda, że nie mam jednej zwartej informacji tylko trasę muszę kleić a bikemap.net z dwóch.

A co do supportu, to co strzeliło to nie była kulka z wianka a puścił gwint i śruba się trochę poluźniła.
Trzeba będzie coś z tym zrobić ale to już zagadnienie na inny dzień.

Teraz piszę to i jestem na granicy zdrowia i przeziębienia. O 20 idę do kumpla na sylwka opijać bezalkoholowo sukces roku!



  • DST 63.10km
  • Teren 22.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 15.52km/h
  • VMAX 34.60km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 1307kcal
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 grudnia 2012

Niedzielny wypad

Powiedzmy, że support działa sprawnie. W drodze co prawda pojawił się lekki luz, ale dokręciłem przy drodze i potem już nie było żadnych sygnałów, że coś jest nie tak.
Wybraliśmy się z kolegą na krótki wypad, co oznacza, że do osiągnięcia 2000km w tym roku brakuje jeszcze 60.
Plan jest taki, że jutro albo zaatakuję Nowy Duninów 3 raz w tym roku, albo zrobię mniejszy dystans ok 30 km dwa razy z przerwą na obiad i rozgrzanie.
Jeśli wstanę odpowiednio wcześnie rano, będę się dobrze czuł i temperatura będzie taka jak dzisiaj to myślę, że powinno się udać!
A dziś nad jeziorem pogoda pozwoliła nam oglądać miłe kompozycje chmur na tle jeziora.


Zima pokazuje często swoje piękne oblicza. © KornFanHead

Panorama widoku jeziora © KornFanHead
  • DST 20.56km
  • Czas 01:45
  • VAVG 11.75km/h
  • VMAX 25.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 440kcal
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 grudnia 2012

Po mieście sprawdzić support po naprawie i na zakupy.

Nie czekając na "Za jakiś czas", po powrocie do domu, rozgrzaniu się ciepłym obiadem i zmianie odzieży, postanowiłem zabrać się za te pieprzone luzy w supporcie.
Odkręciłem osłonę łańcucha, potem korbę z zębatką, potem następną. Ściągnąłem je ściągaczem i odkręciłem nakrętkę z lewym gwintem.
Po wszystkim okazało się TO:


Dobry wianek po lewej, zjechany po prawej. Nic dziwnego, że nie trzymał kulek. © KornFanHead


Jakość zdjęcia taka sobie, bo robiłem telefonem z uszkodzoną matrycą.
Jak widać, wianek jakimś cudem wyciągnął swoje ząbki i kulki musiały najpierw wylecieć a potem przez to pojawiły się luzy.


Jako, że zawsze zostawiam dobre części przy wymianie danych elementów składowych roweru, miałem kulki i wianki z poprzedniej ości. Złozyłem więc nowy wianek i po wyczyszczeniu osi, nasmarowałem smarem wszystko i zainstalowałem na swoim miejscu.

A tutaj pojawił się problem. Okazało się, że gwint od strony zębatki, który jest jak wiadomo lewym się zerwał. Kiedy dokręcałem nakrętkę poczułem luz. Potem niby znowu zaskoczył i myślałem że luz jest od dostrojenia się kulek pod nakrętką. Jednak potem znowu był luz choć mniejszy. Po kilku próbach, odkręciłem lewą nakrętkę, a prawą dokręciłem z lekkim zapasem przed luzem. Potem dokręciłem lewą i skontrowałem.

I wszystko było ładnie, złożyłem rower do kupy i pojechałem w miasto. Wszystko było dobrze do powrotu. Znowu poczułem luz, choć bez zgrzytów. Dojechałem do domu i dokręciłem lewą nakrętkę wraz z kontrą.
Chyba czeka mnie zabawa w kotka i myszkę z luzem. Dla profilaktyki wezmę jutro w drogę śrubokręt, młotek i klucz by niwelować luzy na bierząco.
A potem? Hmm może znajdę tokarza co mi ramę przegwintuje. Faktem jest, że będę walczył do końca by nie wymieniać ramy. Po pierwsze z tego powodu, że jest to jedna z ostatnich oryginalnych części w moim rowerze, po drugie jest znakowana.


Wianek po lewej stronie cały i zdrowy, za to jak widać kulki z prawego przy wyjmowaniu poleciały na wszytkie strony. I jeszcze ten gwint..... © KornFanHead
  • DST 3.19km
  • Czas 00:16
  • VAVG 11.95km/h
  • VMAX 20.90km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Kalorie 70kcal
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 grudnia 2012

Nie ma to jak jechać za dnia!

Jaka to przyjemność móc znów dodawać wyniki z licznika, które jak wiadomo zawsze będą dokładniejsze niż wyniki z nawigacji!
Wczoraj po paru godzinach spędzonych na kaloryferze, złożyłem i uruchomiłem licznik ponownie. Jak się okazało, stan przestawiał się praktycznie tak samo jak przed zgubieniem.

Licznik po wyczyszczeniu i wysuszeniu. Stan jak sprzed zaginięcia, otarcia były już na nim kilka miesięcy © KornFanHead

Jak widać podświetlenie również działa jak należy. A o nie bałem się najbardziej. Ciepło mam w pokoju co? © KornFanHead


Pozostała jeszcze kwestia tego, czy licznik wskazuje prędkość poprawnie. Aby się przekonać trzeba było to sprawdzić w praktyce. Ale przed tym wprowadzić odpowiednie parametry. I tutaj zaczęły się schody. Nie mogłem znaleźć instrukcji, którą wiem, że gdzieś zachowałem. Na szczęście pamiętałem, że miałem ją zeskanowaną, więc po kilku minutach miałem ją już na ekranie komputera.
Potem doszedł kłopot z kodem, ale i ten znalazłem po chwili na blogu. Dokładnie 2160, po tym wiek i waga. Jeszcze tylko zegarek i gotowe.
Dziś wyruszyłem na szlak by sprawdzić czy to działa.


Miło znowu wyruszać na szlak z pełnym centrum zarządzania. © KornFanHead


Jak się okazało, ostatnia próba przebiegła pomyślnie, ponieważ prędkość licznika pokrywała się ze wskazaniami nawigacji. Mogłem więc spokojnie jechać przed siebie.
Nawet zimą niebo może być piękne © KornFanHead


Niby 2 stopnie na plusie, ale lód jeszcze gdzieniegdzie trzyma. © KornFanHead


Zimą przyroda jest surowa, ale mi się to podoba © KornFanHead


Aby nie było tak pięknie, na finiszu trasy dotarły do moich nóg jakieś oznaki tarcia od prawej korby. Jak można się łatwo domyślić pochodziły one z osi i znowu pojawił się pieprzony luz. Już sam nie wiem jaką tam ośkę założyć. Chyba wreszcie namówię lokalny sklep by zamówili mi ośkę na łożyskach a nie wiankach bo te nie wytrzymują obciążeń.

Jadąc nowym osiedlem wyskoczyły na mnie 2 małe psy. Małe w sensie rozmiarowo, bo wiekowo były dorosłe. Nie miałem nawet jak zahamować. Jeden ominął rower, drugi nie zdążył i przejechałem mu po łapce. Potem jednak biegł za mną ale już nie szczekał. Może chciał mi dać znać swoim spokojem, że nic mu się nie stało i że już nie będzie się na rower rzucał jak na zwierzynę łowną? Tego nie wiem, ale mam świadomość że nauczkę ma!

Może jutro wezmę rower na warsztat i jakimś cudem dokręcę ośkę by nie było luzów, albo w ogóle ją odkręcę, nasmaruję przesadnie i dopiero zakręcę?
Zobaczymy
  • DST 28.50km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 14.25km/h
  • VMAX 32.50km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Kalorie 582kcal
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 grudnia 2012

Do lasu po raz trzeci. ZNALAZŁEM LICZNIK!

Dziś korzystając z dobrodziejstwa pogody, pojechaliśmy z kolegą spontanicznie na rowerki. Choć grunt był na pograniczu zmarzliny i błota, postanowiliśmy, że wybierzemy się jeszcze raz w tę samą drogę, w której poprzednio zgubiłem licznik i 2 razy go potem szukałem. Jechaliśmy powoli i rozmawialiśmy. Jadąc główną leśną żużlówką, która służy jako droga przeciwpożarowa, nagle go zobaczyłem, leżał na środku drogi lekko do niej przymarznięty. Leżał tam ponad tydzień a dokładnie 8 dni. I jak się okazało działał i działa dalej.
Licznik chwilę po tym jak go zobaczyłem na drodze! © KornFanHead

Po delikatnym mocowaniu się z zamarzniętą drogą, oderwałem go i wyczyściłem. Potem nastąpiła ta magiczna chwila i wciśnięcie klawisza. Ekran zaskoczył, i pokazał nawet aktualną temperaturę. Jedyne co mu się stało to klawisze trochę chrzęszczały od piasku jaki się pod nie dostał. Reszta bez zarzutu.
Schowałem go do torby i pojechaliśmy dalej.
W domu po zrobieniu zdjęć które zobaczycie poniżej, obmyłem go, wyczyściłem oraz położyłem na kaloryferze by się dosechł. Zdjąłem też wieczko i wyjąłem baterię by całość doszła do siebie na osobności!
Mówią szukajcie a znajdziecie!
Jak widać, działa więc reanimacja po 8 dniach na mrozie przebiegła bez problemu. © KornFanHead

Tył trochę sie pobrudził ale po za tym zero śladów zniszczenia. © KornFanHead

Wilgoć na baterii to efekt reakcji na ciepło domu i parowanie tego co na niej zamarzło. Wyżej spisany stan kilometrów do ponownego wklepania. © KornFanHead

"Bebehy" wygląją na całe i zdrowe. Zobaczymy jak będzie w dalszej ekspolatacji. © KornFanHead


Teraz czas pokaże, czy będzie działał bez zarzutu. Ale myślę, że skoro wytrzymał na mrozie tyle czasu to i ze wskazywaniem prędkości nie powinno być problemów.
Po za tym, jeśli będzie działać to będzie to dowód na to, że marka Profex robi liczniki nie do zdarcie i wszystkie Sigmy i inne markowe liczniki nie są potrzebne by mieć solidny sprzęt!

Cała sytuacja dała mi niezłą nauczkę. Teraz dwa razy sprawdzę, czy dobrze wpiąłem licznik w platformę, zanim wyruszę w trasę. Przy okazji szukania poznałem pewien odcinek lasu jeszcze dokładniej i znam tam każdy kamień, drzewo i zakręt. No i w czasie szukania przesłuchałem kilka godzin audiobooka Quo Vadis co wyszło mi na dobre!
Na koniec fotka z nad jeziorka, bo czasem trzeba też pokazać plener
Będzie mróz bo na zachodzie bystre słońce © KornFanHead
  • DST 24.10km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 9.97km/h
  • VMAX 24.80km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Kalorie 103kcal
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 grudnia 2012

Po licznik po raz drugi. Nie znalazłem go niestety!

Dziś postanowiłem kolejny raz poszukać mojego licznika w leśnej otchłani. Tym razem wolniej i dokładniej. Tym razem lepiej przygotowanym. Tym razem kolejny raz z fiaskiem.
No cóż chyba nie obędzie się bez zakupu nowego.

Ale co tam, przynajmniej nie wymarzłem jak ostatnio. Dwie pary skarpet i kurtka którą kupiłem jakiś czas temu w taniej odzieży, która choć ciężka jest ciepła i szczelna, dała sobie doskonale radę.

GPS wariował nawet w kieszeni, grzany udem, ale coś tam pokazał.
  • DST 16.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 6.40km/h
  • Temperatura -10.0°C
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 grudnia 2012

Nie znalazłem licznika

Na dodatek GPS w telefonie na mrozie podaje dziwne wyniki a ja sam wymarzłem jak cholera.
Korba w rowerze trzeszczy a dopiero co wymieniałem ją niedawno na nową.
Dalsze poszukiwania trzeba przestawić na dalszy plan bo za zimno jest a ja mam za słaba formę i nie chce na święta leżeć w łóżku z gorączką.
Co równa się więcej kasy wydanej na leki niż na nowy licznik.
  • DST 15.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 7.50km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 grudnia 2012

Po konsultacji lekarskiej. Zgubiłem licznik

Ostatnim razem jak się wybrałem na rower coś zaczęło się dziać tam gdzie miałem robiony zabieg. Wczoraj po kontroli, lekarz pozwolił mi jeździć rowerem. Więc dziś się wybrałem z kolegą i ....zgubiłem licznik w lesie po ciemku. Widocznie za słabo go zasunąłem na zapadkę.

Jutro jadę go szukać i dobrze, że miałem nawigację bo dzięki niej będę go szukał po śladzie.

Wyniki ze sports trackera dzisiaj.
  • DST 15.10km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 8.31km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Kalorie 787kcal
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 grudnia 2012

Rozruch

Dziś krócej. Zdecydowanie lepiej się oddychało i czuję że powoli organizm przyzwyczaja się do wysiłku.

Nie kupiłem kominiarki bo nie mieli jej w sklepie.
  • DST 7.60km
  • Czas 00:32
  • VAVG 14.24km/h
  • VMAX 23.00km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Kalorie 155kcal
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 grudnia 2012

Kolejny rozruch

[Dane spisane ze Sports-Trackera bo zapomniałem zabrać licznika...]

Kolejny raz wsiadłem na rower po przerwie jaką nakazał mi lekarz. Jedno jest pewne, spadła mi forma i to bardzo. Trzeba będzie to nadrobić. A już dziś zafundowałem sobie trochę mocniejszy wysiłek. Chociaż, cholera jasna jak nazywać mocniejszy wysiłek czymś co przed przerwą byłą normą. Ale najważniejsze to nie poddawać się i dawkować sobie wysiłek powoli.
Jazda w zimnie w glanach i w śniegu dobrze nadaje się na sprawdzian. W dodatku dynamo też dokłada od siebie co nie co do przeciwności jakie trzeba pokonać.

Cieszę się, że się dotleniłem i sprawiłem, że serce znowu zaczęło bić szybciej.
Powoli zaczynają mi się uwalniać rowerowe endorfiny.

I jeszcze takie przemyślenie. Planuję kupić sobie na zimę kominiarkę taką jaką używają motocykliści. Posiadam co prawda czapkę termoaktywną, ale chociaż jej rozmiar jest uniwersalny to jakoś na mnie jest trochę za mała a dodatek chroniący szyję w postaci arafatki też jakoś średnio sobie radzi. Tak więc zakup kominiarki jest przesądzony, koszt 13zł w lokalnym sklepie, więc nawet jeśli okaże się to niewypałem to mała strata. Mnie jednak zastanawia, jak będzie się to sprawować ze słuchawkami oraz jak spluwać i oddychać. Ale to się zobaczy w praniu.
  • DST 12.40km
  • Czas 00:50
  • VAVG 14.88km/h
  • VMAX 30.80km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Kalorie 467kcal
  • Sprzęt J.Notter (Emeryt)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl