Sobota, 24 marca 2012
Rajd Rowerowy Przywitanie Wiosny 2012
Pobudka 6:30, śniadanie, ostatnie przygotowania i w drogę. Oj zimno zimno. Czarna bluza na koszulce łagodnie rozgrzewała moje plecy, jednak dłonie długo były zgrabiałe. W końcu jakoś się rozgrzałem ale i tak do końca drogi do Włocławka zastanawiałem się, czy nie kupić sobie pary zwykłych rękawiczek. Słońce jednak uspokajało, że zimniej nie będzie. Po godzinie dotarłem na miejsce. W tym momencie muszę pochwalić Włocławek, po remoncie jedynyki okolice dworca wzbogaciły się o wygodne ścieżki rowerowe.

Jak to zwykle bywa na ustaloną godzinę dotarli prawie wszyscy, ale margines czasowy został zachowany więc spokojnie dojechali spóźnialscy. A kiedy był już komplet chętnych przyszedł czas na dokładne wytłumaczenie przebiegu rajdu.

i ruszyliśmy równym tempem, przynajmniej my z przodu. Po kilku kilometrach dotarliśmy do Wieńca. A tam chcieliśmy wejść do wcześniej ustalonego parku z zespołem pałaców. Najpierw nie mogliśmy odnaleźć strażnika a potem jak to w ochronie bywa, nawet ze stosownym zezwoleniem pojawiły się opory by nas tam wpuścić. Polska to naprawdę dziwny kraj, jest tyle miejsc do zwiedzania ale jak chcesz wejść musisz najpierw poznać jaką pseudo władzę ma ochrona obiektów....

Podczas gdy cieć dzwonił do zarządcy moja uwagę przykuła lampa nad bramą. Od razu skojarzyły mi się filmy o wojnach w wietnamie, a tu proszę i takie lampy są u nas....

Po drugiej stronie ulicy pojawiła się inna atrakcja czyli mała prywatna hodowla kucy.

W końcu weszliśmy i zaparkowaliśmy (dosłownie) by obejrzeć sobie te dworki.

Pierwszy dworek jest wybudowany w stylu eklektycznym.

Jak się okazało, do niedawna pełnił on funkcję szpitala. Aż chciało by się wejść do środka i zrobić pare zdjęć.

Między pierwszym a drugim dworem rośnie wiele drzew ale niektóre są wyjątkowo okazałe.

Drugi dwór wzniesiono w stylu gotyckim.


Po wizycie w Wieńcu udaliśmy się do Brzezia a tam czekał na nas posiłek. Gorąca zupa pokrzepiła wszystkich. A potem zwiedziliśmy kolejny ciekawy dworek który okazał się Wielofunkcyjną Placówką Opiekuńczo-Wychowawczą czyli inaczej mówiąc małym domem dziecka.
W środku po remontach w dawnym kominku wbudowano tablicę z herbem brzezia.

Nie byłbym sobą gdybym nie znalazł czegoś mrocznego....

Na zewnątrz też wyglada to okazale. Można by tu było kręcić thriller.

Po posiłku i zbiorowym zdjęciu pojechaliśmy dalej. Była jednen upadek, na szczęście nie groźny. Potem czekaliśmy bo ktoś miał awarię, a że musieliśmy nadrobić trochę kilometrów czekał nas jeszcze jeden mały odpoczynek. A potem....
Nastapiło coś czego się nie spodziewałem. Od jakegoś czasu czułem, że tylne koło obciera mi o błotnik ale teraz naprawdę mocno było to odczuwalne. Musiałem zwolnić, a potem się zatrzymać. Nie wiedzialem na początku co się stało. Ekipa z klubu okazała się pomocna, bo nie dość że chcieli pomóc, to przede wszystkim nie chcieli mnie zostawić w tyle samego. Zaskoczyło mnie to bo przeważnie zawsze musiałem sobie radzić sam. Pierwsze dokręcenie koła pomogło... na moment. Potem było jeszcze gorzej. Okazało się, że pękła oś i rama może się rozjechać. Powiedziałem więc pilotom którzy mnie asekurowali by pojechali a ja dam sobie jakoś radę.
Transport znalazłem szybko, na szczęście tata wracał z trasy i do domu wróciłem jadąc Scanią Topline.




Przy okazji hamowania jadąc z góry urwałem też linkę hamulca przedniego.

Zbiórka o 9. Ostatni uczesnicy docierają na miejsce, inni odhaczają się na liście obecności.© KornFanHead
Jak to zwykle bywa na ustaloną godzinę dotarli prawie wszyscy, ale margines czasowy został zachowany więc spokojnie dojechali spóźnialscy. A kiedy był już komplet chętnych przyszedł czas na dokładne wytłumaczenie przebiegu rajdu.

Ostatnie instrukcje przed wyruszeniema trasę.© KornFanHead
i ruszyliśmy równym tempem, przynajmniej my z przodu. Po kilku kilometrach dotarliśmy do Wieńca. A tam chcieliśmy wejść do wcześniej ustalonego parku z zespołem pałaców. Najpierw nie mogliśmy odnaleźć strażnika a potem jak to w ochronie bywa, nawet ze stosownym zezwoleniem pojawiły się opory by nas tam wpuścić. Polska to naprawdę dziwny kraj, jest tyle miejsc do zwiedzania ale jak chcesz wejść musisz najpierw poznać jaką pseudo władzę ma ochrona obiektów....

Wieniec, park z zespołem dworków. Jak to zwykle w życiu bywa, cieć początkowo nie chciał nas wpuścić. Jeden telefon wyjaśnił sytuację.© KornFanHead
Podczas gdy cieć dzwonił do zarządcy moja uwagę przykuła lampa nad bramą. Od razu skojarzyły mi się filmy o wojnach w wietnamie, a tu proszę i takie lampy są u nas....

Takiej lampy nie powstydziła by się nie jedna baza wojskowa. Takie relikty pokazują że w PRL wiele rzeczy robiono z rozmachem.© KornFanHead
Po drugiej stronie ulicy pojawiła się inna atrakcja czyli mała prywatna hodowla kucy.

Kucyki© KornFanHead
W końcu weszliśmy i zaparkowaliśmy (dosłownie) by obejrzeć sobie te dworki.

Mój sprzęt wśród innych przy których wyglada naprawdę skromnie© KornFanHead
Pierwszy dworek jest wybudowany w stylu eklektycznym.

Dworek w Wieńcu ujęty w panoramie© KornFanHead
Jak się okazało, do niedawna pełnił on funkcję szpitala. Aż chciało by się wejść do środka i zrobić pare zdjęć.

Pozostałości po tym jak dwór pełnił rolę szpitala© KornFanHead
Między pierwszym a drugim dworem rośnie wiele drzew ale niektóre są wyjątkowo okazałe.

Dostojny dąb (?)© KornFanHead
Drugi dwór wzniesiono w stylu gotyckim.

Drugi dworek w panoramie© KornFanHead

Ten sam dwór ujęty normalnym kadrem© KornFanHead
Po wizycie w Wieńcu udaliśmy się do Brzezia a tam czekał na nas posiłek. Gorąca zupa pokrzepiła wszystkich. A potem zwiedziliśmy kolejny ciekawy dworek który okazał się Wielofunkcyjną Placówką Opiekuńczo-Wychowawczą czyli inaczej mówiąc małym domem dziecka.
W środku po remontach w dawnym kominku wbudowano tablicę z herbem brzezia.

Tablica z herbem wbudowana w zabytkowy kominek© KornFanHead
Nie byłbym sobą gdybym nie znalazł czegoś mrocznego....

Schody jak z horroru. Niestety krata uniemożliwiła sprawdzenie gdzie prowadzą.© KornFanHead
Na zewnątrz też wyglada to okazale. Można by tu było kręcić thriller.

Dwór w Brzeziu. Widok od zachodu© KornFanHead
Po posiłku i zbiorowym zdjęciu pojechaliśmy dalej. Była jednen upadek, na szczęście nie groźny. Potem czekaliśmy bo ktoś miał awarię, a że musieliśmy nadrobić trochę kilometrów czekał nas jeszcze jeden mały odpoczynek. A potem....
Nastapiło coś czego się nie spodziewałem. Od jakegoś czasu czułem, że tylne koło obciera mi o błotnik ale teraz naprawdę mocno było to odczuwalne. Musiałem zwolnić, a potem się zatrzymać. Nie wiedzialem na początku co się stało. Ekipa z klubu okazała się pomocna, bo nie dość że chcieli pomóc, to przede wszystkim nie chcieli mnie zostawić w tyle samego. Zaskoczyło mnie to bo przeważnie zawsze musiałem sobie radzić sam. Pierwsze dokręcenie koła pomogło... na moment. Potem było jeszcze gorzej. Okazało się, że pękła oś i rama może się rozjechać. Powiedziałem więc pilotom którzy mnie asekurowali by pojechali a ja dam sobie jakoś radę.
Transport znalazłem szybko, na szczęście tata wracał z trasy i do domu wróciłem jadąc Scanią Topline.

Pęknięta oś tylnego koła.© KornFanHead

Zastanawia mnie jak ja na tym jechałem przez kilka kilometrów?© KornFanHead

Prawa strona osi© KornFanHead

Lewa strona osi© KornFanHead
Przy okazji hamowania jadąc z góry urwałem też linkę hamulca przedniego.

Zerwana linka przednieo hamulca© KornFanHead
- DST 60.83km
- Czas 04:16
- VAVG 14.26km/h
- VMAX 31.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt J.Notter (Emeryt)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!